Po raz
drugi miałam przyjemność czytania książki autorstwa Marty Kisiel tym razem była
to książka pod tytułem „ Małe Licho i anioł z kamienia”. Ponownie jak w
poprzedniej części głównymi bohaterami byli: anioły- Małe Licho i Tsadkiel,
wujkowie- Turu i Konrad i oczywiście Niebożątko. Oprócz małego czorta imieniem
Bazyli i Ody. Pod czas świąt bożego narodzenia anioł stróż Bożęcia- Licho zostało
zarażone ospą wietrzną. Matka postanowiła, że wyślę chłopca, Tsadkiela i Gucia
do znajomej Konrada. Nie spodziewali się, że w domu Ody mieszkają inne potwory.
Jednakże z biegiem rozwoju książki czytelnik dowie się, że Tsadkiel pod czas
kłótni zostanie odesłany przez Bożątko, który oznajmił mu, że go nienawidzi. Ale
mimo to, chłopiec będzie miał wyrzuty sumienia i postanawia poszukać anioła
stróża wuja Kondrata. Nie spodziewał się jednak tego, że będzie musiał udać
się, aż do piekła by uratować go. Po długich poszukiwaniach udaje się Bożętemu ocalił
Tsadkiela. Dorosły anioł stróż przeprosił nawet Odę i Bazylego za swoje
zachowanie i obraźliwe komentarze, które wypowiadał na temat małego czorta.
Podsumowując
„Małe Licho i anioł z kamienia” Marty Kisiel jest naprawdę dobrą książką. Może nie
powaliła mnie swoją treścią jak poprzednia książka. Ale całkiem przyjemnie się
ją czytało. Mam nadzieje, że w niedługim czasie będę mogła przeczytać kolejne
losy Niebożątka i reszty bohaterów. Polecam ją przeczytać każdemu zarówno
dzieciom, młodzieży a nawet dorosłym.
Pozdrawiam,
Czytająca Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz