Książka pt. „ Kamerdyner”
początkowo zainteresowałam się nią gdy usłyszałam piosenkę do filmu o tym, że
samym tytule co książka. Nie powiem, że książka od samego początku wydawała się
wciągająca bo tak nie było. Przez pierwsze sto kartek powieści akcja ciągnęła
się nie miłosiernie i myślałam nawet o zaprzestaniu czytania jej. Jednak tak
się nie stało. Z perspektywy czasu się cieszę, że doczytałam do końca.
Generalnie książka
opowiada o tym, jak żyło się na samym początku I wojny
światowej w okolicach Gdańska. Mieszkali tam zarówno Niemcy i Kaszubi. Jak wiadomo w tamtym okresie Polski nie było
na mapach ale miło się to zmienić. Głównymi bohaterami byli Marita córka niemieckiej
bogatej rodziny von Krauss oraz Mateusza „ Matiego” Krolla, który był Polakiem-
Kaszubem. Młodzi wychowywali się razem, gdyż matka Matiego zmarła przy porodzie
a ojciec się utopił. Państwo von Karussowie postanowili wychować małego chłopca
a szczególnie Greta, która do pewnego czasu traktowała go jak własnego syna. Jednakże
nikt nie przewidział, że Marita i Mateusz zakochają się w sobie. Nie minęła ta
miłość nawet gdy Marita została wysłana do szkół w Berlinie a Mati w
Gdańsku. Przeciwny
tego związku był zarówno ojciec Marity Herman jak i jej brat Kurt. Zresztą brat
dziewczyny był strasznie zazdrosny o Matiego gdyż młody kaszub był bardziej
uzdolniony niż on. Doprowadziła ta nienawiść do tego, że Mati został właśnie
kamerdynerem u von Kraussów a Marita została ponownie wysłana do Berlina. Mimo to
miłość dwojga tych ludzi przetrwała i tą rozłąkę. Ale nie to było dla nich
najgorsze. Żadne z tej dwójki nie przewidziało, że Marita zostanie zmuszona do
małżeństwa tylko po to aby uratować właśnie honor i życie Matiego. Mimo to
Marita miała układ z mężem, że jak znajdzie swojego ukochanego to ten da jej
rozwód. Ale to się nie stało. Po kilku latach, podczas wczasów Marity z matką
spotkała Matiego dawne uczucie ożyło. Z
tego wszystkiego narodził się syn
Marity i Matiego. W tym samym czasie wybuchła II wojna światowa. Mąż ukochanej
Mateusza został ranny i ta musiała się nim opiekować a Mati został całkowicie
zapomniany i otrącony. Gdy do Polski zaczęła wkraczać armia czerwona rodzina
von Kraussów postanowiła wyjechać a dokładnie Marita, jej syn i brat ojca z
rodziną. Jednakże na ten krok nie zdecydowała się Greta oraz mąż Marity, który
nie przeżyłby podróży do Niemiec. Na koniec książki okazuje się, że właśnie
hrabina von Krauss i jej zięć nie przeżyli wojny i nie wiadomo co stało się z
resztą rodziny. A Mateusz przepadł bez wieści.
Podsumowując książka przeciętna i gdyby nie piosenka pt. „
Stare drzewa” to bym nie sięgnęła po nią. Nie wiem czy jest to spowodowane tym,
że pokładałam w niej zbyt
wielkie nadzieje poznania czegoś wyjątkowego i coś co
by mnie zaciekawiło. A tu nie było żadnych fajerwerków. Mimo to z czasem
rozwoju akcji zaczęło się troszkę rozkręcać. Jednak gdy doczytałam do końca
byłam zawiedziona zakończeniem. Myślałam, że zakończy się inaczej i że ta
dwójka będzie szczęśliwa.
Pozdrawiam,
Czytająca Książki
P.S. Tutaj macie link to tej piosenki, o której wspominałam na samym początku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz