Wyświetlenia

wtorek, 25 grudnia 2018

Kamerdyner



Książka pt. „ Kamerdyner” początkowo zainteresowałam się nią gdy usłyszałam piosenkę do filmu o tym, że samym tytule co książka. Nie powiem, że książka od samego początku wydawała się wciągająca bo tak nie było. Przez pierwsze sto kartek powieści akcja ciągnęła się nie miłosiernie i myślałam nawet o zaprzestaniu czytania jej. Jednak tak się nie stało. Z perspektywy czasu się cieszę, że doczytałam do końca. Generalnie książka
opowiada o tym, jak żyło się na samym początku I wojny światowej w okolicach Gdańska. Mieszkali tam zarówno Niemcy i Kaszubi.  Jak wiadomo w tamtym okresie Polski nie było na mapach ale miło się to zmienić. Głównymi bohaterami byli Marita córka niemieckiej bogatej rodziny von Krauss oraz Mateusza „ Matiego” Krolla, który był Polakiem- Kaszubem. Młodzi wychowywali się razem, gdyż matka Matiego zmarła przy porodzie a ojciec się utopił. Państwo von Karussowie postanowili wychować małego chłopca a szczególnie Greta, która do pewnego czasu traktowała go jak własnego syna. Jednakże nikt nie przewidział, że Marita i Mateusz zakochają się w sobie. Nie minęła ta miłość nawet gdy Marita została wysłana do szkół w Berlinie a Mati w
Gdańsku. Przeciwny tego związku był zarówno ojciec Marity Herman jak i jej brat Kurt. Zresztą brat dziewczyny był strasznie zazdrosny o Matiego gdyż młody kaszub był bardziej uzdolniony niż on. Doprowadziła ta nienawiść do tego, że Mati został właśnie kamerdynerem u von Kraussów a Marita została ponownie wysłana do Berlina. Mimo to miłość dwojga tych ludzi przetrwała i tą rozłąkę. Ale nie to było dla nich najgorsze. Żadne z tej dwójki nie przewidziało, że Marita zostanie zmuszona do małżeństwa tylko po to aby uratować właśnie honor i życie Matiego. Mimo to Marita miała układ z mężem, że jak znajdzie swojego ukochanego to ten da jej rozwód. Ale to się nie stało. Po kilku latach, podczas wczasów Marity z matką spotkała Matiego dawne uczucie ożyło. Z
tego wszystkiego narodził się syn Marity i Matiego. W tym samym czasie wybuchła II wojna światowa. Mąż ukochanej Mateusza został ranny i ta musiała się nim opiekować a Mati został całkowicie zapomniany i otrącony. Gdy do Polski zaczęła wkraczać armia czerwona rodzina von Kraussów postanowiła wyjechać a dokładnie Marita, jej syn i brat ojca z rodziną. Jednakże na ten krok nie zdecydowała się Greta oraz mąż Marity, który nie przeżyłby podróży do Niemiec. Na koniec książki okazuje się, że właśnie hrabina von Krauss i jej zięć nie przeżyli wojny i nie wiadomo co stało się z resztą rodziny. A Mateusz przepadł bez wieści.

        Podsumowując książka przeciętna i gdyby nie piosenka pt. „ Stare drzewa” to bym nie sięgnęła po nią. Nie wiem czy jest to spowodowane tym, że pokładałam w niej zbyt
wielkie nadzieje poznania czegoś wyjątkowego i coś co by mnie zaciekawiło. A tu nie było żadnych fajerwerków. Mimo to z czasem rozwoju akcji zaczęło się troszkę rozkręcać. Jednak gdy doczytałam do końca byłam zawiedziona zakończeniem. Myślałam, że zakończy się inaczej i że ta dwójka będzie szczęśliwa.  

Pozdrawiam,
Czytająca Książki

P.S. Tutaj macie link to tej piosenki, o której wspominałam na samym początku :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz