„Kiedy odszedłeś”- nie powiem
książka mnie zadziwiła. Nie spodziewałabym się, że autorka zrobi czytelnikom,
aż takiego
psikusa.
Nie spodziewałam się, aż takiej zmiany
głównej bohaterki- Lou. Zresztą czemu się tu dziwić. Straciła ukochanego, matka
nie odzywała się do niej. Dopiero zainteresowała się nią jak spadła z dachu
gdzie roztrzaskała sobie biodro, gdzie również spotkała ratownika medycznego-
Sama. Lou miała prawo się zmienić. Po wyjeździe do Paryża została tam przez
kilka miesięcy. Następnie wróciła ponownie do Londynu, gdzie kupiła mieszkanie
za pieniądze, które dostała od Willa. Dostała pracę w barze „ Pod koniczynką”
na lotnisku. Można by rzec, że ułożyła sobie życie na nowo po odejściu
ukochanego. Jednak tak się nie stało. Do jakiegoś czasu. Pewnego dnia do jej drzwi zapukała dziewczyna-
Lilly. Przedstawiła się jej jako córka Willa. Lou była w szoku. Przecież Will
by jej powiedział, że ma dziecko, które notabene ma szesnaście lat. Lou
pozwoliła jej zostać na noc. Tych nocy jednak było coraz więcej. Nie
spodziewała się, że „rodzicielstwo” jest takie trudne. Lilly potrafiła zniknąć
na kilka dni nic jej nie mówiąc. Nie zostawiając żadnej informacji gdzie będzie
i z kim. Lou zamartwiała się całymi godzinami gdzie jest nastolatka. A następnej
nocy budził ją dźwięk dzwonka do drzwi wejściowych a w nich stała upita Lilly. Początkowo kobieta bała się zaangażować w nowy
związek, gdyż wydawało się jej, że w jakiś sposób zdradzi Willa. Jednak
postanowiła spróbować być z Samem. Lou dostała również pracę w Nowym Jorku. Na
samym początku bardzo chętnie przyjęła propozycje pracy. Jednakże po
problemach, które Lilly miała ze współwłaścicielem firmy ojczyma kobieta
postanowiła pomóc nastolatce. Pod koniec
książki dowiadujemy się , że Lou wyjeżdża do USA. A w jej mieszkaniu
zamieszkała jej siostra z synkiem.
Pozdrawiam,
Czytająca
Książki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz